piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 2






Rozdział 2: Wojskowe kundle, państwowe koty.

Wiecie, ktoś mógłby mnie posądzić o to, że wziął mnie Mustang na sposób i bezwstydnie zgodziłem się na to. Ktoś inny mógłby stwierdzić, że robię to po to, bo mi się dziewcze spodobało, i chcę ją desperacko zaciągnąć do łóżka.
Nie, aż tak nisko nie upadłem.
Gdy spada na was odpowiedzialność za drugą osobę, nagle robicie się nadwrażliwi. W moim przypadku ta nadwrażliwość polegała na ciągłym uczuciu braku wolnej chwili, mimo, że miałem jej pod dostatkiem. Chodziło tutaj o fakt, iż cały czas miałem mieć ją na głowie, a nie jestem do tego przyzwyczajony, żeby kimś się zajmować.
Możecie uznać, w tym wypadku, że przez to musiałem zerwać z Winry – bo nie zajmowałem się nią czy coś. Tak naprawdę powód był jeden – była nudna. Gdy byliśmy w domu gadała o automailach, gdy byliśmy na randce gadała o automailach, gdy byliśmy w łóżku… zależy co robiliśmy, ale też gadała o automailach.
Było to co najmniej nudne, jak nie denerwujące. Nie oznacza to jednak, że nie odzywamy się do siebie, dobra z niej dziewczyna, całe dzieciństwo byliśmy ze sobą, więc nie ma powodu do obrażania się. Tylko częściej kluczem dostaję po głowie, gdy przyjeżdżam, ale przeboleję ten fakt.
Wracając jednak do mojej nowej uczennicy – nie byłem pewny tego, czy ta dziewczyna w stu procentach jest świadoma tego, w co się pakuje. Zachowywała się wyjątkowo spokojnie, ale była lekko rozkojarzona i co chwila zawieszała swój wzrok na czymś, koło czego przechodziliśmy.
-Jeszcze raz zatrzymasz się, a zostawię cię tutaj. –powiedziałem stanowczo, gdy Grey przykucnęła przy jakimś kocie.
-Możesz iść, dogonię cię. –odpowiedziała, głaszcząc kota, i uśmiechając się do niego delikatnie –To dla mnie żaden problem.
-Osłabiasz mnie, dziewczyno –westchnąłem, opierając się o murek. Dość urocza scenka, rozumiem, kot fajne zwierze, ale zatrzymaliśmy się już koło trzeciego. A nie jesteśmy nawet w połowie drogi do stacji.
-Zostaw go, spóźnimy się na pociąg –stwierdziłem, patrząc na zegar na wieży –Jeszcze sobie w życiu kotów zagłaszczesz dużo. A w tej chwili to mi nie na rękę, żeby nie zdążyć, bo następny pociąg mamy dopiero w nocy.
-Tak, tak –mruknęła niezadowolona, odstawiając kota na miejsce i idąc w moją stronę. Otrzepała ręce z kociej sierści, odwróciła się jeszcze i pomachała mu, tak, jakby machała do człowieka.
Było to dla mnie intrygujące, takie zachowanie dla zwierząt. Cóż, dziewczyna nie widziała w tym problemu, a póki nie zacznie zabierać ze sobą gromadki kotów, ja też nie będę widział w tym problemu.
-Nie lubisz ludzi, ale do zwierząt cię garnie, tak? –zaśmiałem się –Jak na szesnastolatkę, zachowujesz się jak stara panna będąca kocią mamą.
-Udam, że tego nie słyszałam, senpai –powiedziała szorstko, podbiegając do mnie. Śmiałem się dalej, aż w końcu wydusiłem z siebie jedno proste zdanie.
-Od prawdy nie uciekniesz, nawet od takiej błahostki.
-Ale to, że ty sobie tak powiedziałeś, nie oznacza, że jest to prawda. Tak naprawdę, ile ludzi jest na świecie, tyle jest prawd. –powiedziała, idąc spokojnie –To trochę jak z religią.
-Nie jestem wierzący, więc…
-A czy ja mówię, że jestem wierzącą? –przerwała mi, spoglądając na mnie tymi swoimi czarnymi oczętami –Religia i wiara to też rodzaj prawdy zależnej od człowieka, o to mi chodzi.
-Ach. Jakby tak na to popatrzeć… -trochę zbiła mnie z tropu, więc rozmowa urwała się i oboje szliśmy zapewne myśląc o jakichś głupotach.
Nie była jednak głupia, jak na szesnastolatkę. Nie odzywała się za często, ale gdy już to robiła, i mówiła coś więcej, próbowała zwykle podważyć moje zdanie czy jakąś teorię. I wtedy traciła tą niewinność, mówiła podenerwowanym głosem, tak, jakby długo nad tym myślała i dopiero teraz miała możliwość się wypowiedzieć. Było to dość interesujące, i często wolałem ustąpić jej, tylko po to, żeby móc posłuchać tego, co ona sądzi na temat danej sprawy. No i żeby popatrzeć jak się denerwuje, dość śmiesznie wtedy wyglądała.

W końcu dostaliśmy się do pociągu, usiedliśmy i ponownie nastała cisza. Wyciągnąłem więc jakąś książkę i zacząłem ją czytać, ignorując ją i napawając się chwilą spokoju. Gdy jednak spojrzałem znad książki na to, co robiła, spodziewałem się czegoś innego niż tego, że będzie siedzieć i wpatrywać się tylko na to, co ja robię. Ponownie jej wyraz twarzy był dość ciekawy, jej oczy, które zwykle były przymrużone, tym razem były szeroko otwarte i patrzyła na mnie z wyjątkowym zaciekawieniem.
-Nie masz czegoś lepszego do roboty? –spytałem, przewracając kartkę –Jeszcze długo będziemy jechać.
-Nie –odpowiedziała krótko –Zresztą, lubię obserwować w ten sposób ludzi. Czytając, masz całkiem inny wyraz twarzy, niż zwykle.
Patrzcie ludzie, nie tylko ja ją obserwowałem, ale i ona mnie. Nie do końca się tego spodziewałem.
-Tak? A niby jaki?
-Wyglądasz poważniej, ale nie jesteś również tak spięty, jak wtedy, kiedy szliśmy w stronę stacji. –stwierdziła, po czym wyciągnęła ze swojej torby jakiś zeszyt i ołówek –Wyglądasz na bardziej odprężonego, denerwowałeś się czymś wcześniej? –tym razem ona zaczęła zadawać dziwne pytania. Czytała ze mnie jak z otwartej książki, mówiąc rzeczy, które zwykle człowiek zostawia sobie jako własne przemyślenia. I na dodatek były to trafne myśli. Ciekawe, jak ona to robi.
-Może. Co będziesz robić?
-Rysować i pisać. –otworzyła zeszyt na jakiejś wolnej stronie –Rzadko rysuję ludzi, z którymi wpierw rozmawiałam, dlatego zapewne będzie mi ciężej porównać moje notatki z rzeczywistością.
-To znaczy?
-Ostatnio w pociągu rysowałam starszego pana – przewróciła stronę i pokazała mi szkic jakiegoś człowieka, wyglądającego na zdenerwowanego, i, sądząc po całokształcie, zmęczonego swoim życiem. Typowy zgorzkniały staruszek –Zapisałam sobie obserwacje na temat tego człowieka. Był pokłócony, bo po jakimś czasie do naszego przedziału przyszła jego żona i zaczęli się kłócić.
-A ty tam siedziałaś i obserwowałaś to? –odłożyłem książkę na bok. Momentami Grey brzmiała jakby była jakimś takim małym, zagubionym dzieciątkiem, które stoi tylko gdzieś w kącie i obserwuje wszystko to, co dzieje się wokół niej. Ale mówiła w taki sposób, że słuchało jej się dość miło, mimo, że mówiła o rzeczach dziwnych i zwykle niezauważalnych, bądź takich, które nikogo nie obchodzą.

-Tak, ale tylko chwilę –zaczęła coś szkicować –Pociąg zatrzymał się, a ja szybko się stamtąd wyniosłam.
-Przestraszyłaś się? –zaśmiałem się, na co ona spojrzała na mnie z domieszką złości.
-Nie lubię, gdy ludzie podnoszą na siebie głos. Nie lubię głośnych dźwięków –odpowiedziała, dalej bazgrząc w zeszycie. Pokiwałem głową, ale chyba tego nie zauważyła, a raczej zbytnio jej to nie obchodziło. Tym razem to ja byłem obserwatorem, ona siedziała z głową w zeszycie, a ja przyglądałem się temu, co ona wyprawia z tym ołówkiem.
-Możesz czytać dalej –powiedziała chwilę później, wciąż energicznie posługując się ołówkiem –Przecież znalazłam sobie zajęcie.
-Czekam, aż skończysz. Chcę zobaczyć, co tam tyle bazgrolisz.
-Gburowatego człowieka, który tylko takiego udaje. Ekscentrycznego, z własnymi dziwactwami, ale lubiącego ludzi. –mruknęła, spoglądając na mnie –Zgadza się, Senpai?
-To było o mnie? –zdziwiłem się –Ja jestem niby gburowaty? Dobre sobie!
-I niesłuchającego z uwagą. –westchnęła, odkładając ołówek –Muszę chwilę odpocząć, kręci mi się w głowie.
-Rysujesz jadąc pociągiem, to raczej nic dziwnego. –oparłem się wygodnie o oparcie siedzenia –Zdajesz sobie sprawę z tego, że nie będziesz miała ze mną lekko, prawda?
-Tak to już w życiu jest, lekko nie ma –wzruszyła ramionami –Sama się na to zgodziłam.
-Wyglądasz na osobę wielce pogodzoną ze wszystkim –ponownie zaśmiałem się pod nosem –Jak na takiego malucha, to całkiem inteligentna jesteś.
-Jestem tylko dwa lata młodsza. –ponownie patrzyła na mnie tym obojętnym, przymrużonym spojrzeniem –To nie jest dużo.
-Ale jednak to dwa lata. Zresztą, co cię podkusiło, żeby zostać Państwowym Alchemikiem?
-To już moje prywatne życie, Senpai. Jeśli pozwolisz, trochę się zdrzemnę –ziewnęła, po czym przysunęła się jak najbliżej ściany, i opierając się o nią, usnęła.

Tajemnicza z niej dziewczyna. Uśmiechnąłem się, spoglądając jak zasypia i wtula się w swoją bluzę. Może i była trochę inna, trochę zagubiona, mająca swoje dziwactwa. Ale chyba każdy ma jakieś dziwactwa, prawda? Bardziej i mniej widoczne.
Może miała ciężkie dzieciństwo. Może nie układało jej się w życiu. A może był to zwykły kaprys. Może uciekła, zostając Państwowym Alchemikiem. To też jakiś sposób na życie, zmieniający nas i nasze spojrzenie na wszystko. A jej spojrzenie było czymś, co lubiłem obserwować, nawet jeśli była zła. Była po prostu wyjątkowa.
Otrząsnąłem się z tego dziwnego zamyślenia, po czym przejechałem ręką po twarzy. Weź się w garść, Ed, miało być bez filozofii i tego typu głupot. Za dużo wolnego i brak dziewczyny ci szkodzi.

-Daleko jeszcze? –usłyszałem jej cichy głos. Ocknęła się i przetarła ręką oczy, schowane pod kapturem –Czy mogę spać dalej?
-Jeszcze długo –zabrałem się znów za czytanie książki –Możesz spać, jak dojedziemy, to cię obudzę.
-Gdzie my tak właściwie jedziemy?

No tak, zabieram ją w podróż bez wcześniejszego poinformowanie, gdzie właściwie się wybieramy. Mój błąd, zwracam honor.

-Do mojego domu. Wieś, dużo miejsca, będziesz miała gdzie ćwiczyć. –odpowiedziałem, spoglądając w jej stronę –Powinno ci się podobać.
-Obojętne mi. –westchnęła, poprawiając włosy –Masz dziewczynę?
-Aktualnie nie. A co, chętna? –zaśmiałem się, trochę wrednie, ale nie wiedziałem jak inaczej zareagować na to pytanie.
-Nie. Znam cię jeden dzień, i póki co, nie mam ochoty. –znów odpowiedziała bezpośrednio –Zresztą, nie szukam faceta.
-Tak tylko się śmiałem, nie bierz tego na poważnie –burknąłem –Nie szukasz faceta? A co, wolisz dziewczyny?
-Niczego nie wolę.
-Aseksualna? –spytałem, skoro i tak zeszło na taki temat –W takim wieku?
-Nic-seksualna. Nie bawię się w takie rzeczy, nie mam czasu, mam ważniejsze sprawy na głowie.
-Nigdy nie miałaś chłopaka?...ani dziewczyny?
-Nie musisz dodawać tego z dziewczyną, nie jestem lesbijką. –stwierdziła, poprawiając włosy –Byłoby to bezsensowne i nieprzydatne pod względem społeczeństwa.
-W sensie, że dzieci by z tego nie było, co? –skrzyżowałem ręce –Nie powinno raczej chodzić o miłość i inne tego typu sprawy?
-Nie wiem, nie znam się. Czy to ważne w tym momencie? –zapytała, przeglądając swój notatnik.
-Po co to robisz?
-Po co robię co? –odpowiedziała pytaniem na pytanie, spoglądając na mnie ze znudzeniem.
-Ten notatnik. Na co ci rysunki przypadkowych ludzi i notki o tym, jak się zachowywali?
-Potrzebuję go. Może kiedyś ci powiem, Senpai, po co mi on. –przerzuciła parę stron po czym uśmiechnęła się delikatnie do mnie –To taka moja tajemnica.
-Coś dużo masz tych tajemnic –zaśmiałem się, ponownie opierając się o ścianę pociągu.

Tak sobie myślę, że jednak dobrze, że będę ją szkolić. Dowiem się wielu ciekawych rzeczy, a na wyjawienie tej tajemnicy z chęcią poczekam. Bo kto nie lubi odkrywać tajemnic?
Dziewczynka usnęła ponownie, ja też przysnąłem, ale obudziłem się na szczęście na czas, zaraz przed zatrzymaniem się pociągu. Obudziłem ją, zabraliśmy swoje rzeczy, i wysiedliśmy w końcu na stacji, gdzie, mimo że była to wioska, było dzisiaj całkiem tłoczno. Na dworze było już ciemno, więc przyjechaliśmy w sam raz, żeby pójść od razu spać. I w ten sposób uwielbiam podróżować, przynajmniej nie chodzę potem zmęczony.
-Resembol? –usłyszałem ją, gdy spoglądała na tabliczkę z nazwą stacji –Byłam tu kiedyś, całkiem ładna wioska. Dużo owiec. Około półtora tysiąca ludzi, ale stację zrobiono tutaj, bo to największa z okolicznych wiosek.
-Teraz już chyba z dwa tysiące. Plus owce.
-Z owcami zapewne ze trzy tysiące. –odpowiedziała sztywno. Ja to brałem jako żart, ona to mówiła jak zwykłe statystyki.
Nie przeciągając już dłużej, poszliśmy w stronę mojego domu. Tak, tak, tamtego spalonego, ale go odbudowałem, bo gdzieś żyć też trzeba, a cały czas u Winry bym nie siedział. Trochę inny niż ten wcześniejszy, ale da rady przeżyć.
Otworzyłem kluczykiem drzwi, zapaliłem światło… i kichnąłem, gdyż kurzu było tyle, że unosił się w powietrzu.
-Nie bywasz tu za często, co, Senpai? –rzuciła cicho, wchodząc do środka i kładąc przy ścianie swoje walizki –Nie przepadam za sprzątaniem, ale tutaj aż się prosi.
-Wolna droga. Ale może jutro, co? –stwierdziłem, siadając na kanapie –Nie jesteś już zmęczona?
-Oczywiście, że jestem. Ale zasmarkałabym się na śmierć w takim kurzu –wyciągnęła jakąś chustkę z torby i związała ją sobie wokół ust i nosa –Albo rozchorowała. Widać, że mieszkasz tu sam.
-Albo z bratem, ale on jest teraz w Xing. Chcesz herbaty? –podniosłem się i poszedłem w stronę kuchni –Jeśli jest, bo dawno zakupów nie robiłem.
-Jak jest, to z chęcią. –odpowiedziała, przechadzając się po pokoju i przestawiając parę rzeczy. Przyglądałem się temu przez chwilę w ciszy, aż w końcu odezwałem się
-Co ty właściwie robisz?

Zatrzymała się, trzymając wciąż w dłoni jakąś starą figurkę z drewna, którą znalazłem gdzieś na targu i jakoś mi się spodobała. Spoglądała chwilę w nią, po czym wzdychając odłożyła ją na miejsce.
-Przyzwyczajenia. –wzruszyła rękami –Już przestaję.
-Jasne. –wróciłem do kuchni, gdzie oczywiście znalazłem tylko kartkę od Ala z napisem „wywaliłem jedzenie do kosza, bo się zepsuło, nie zapomnij zrobić zakupów”. Uwielbiam go, bo to mój jedyny brat, ale żeby nawet herbatę wyrzucić?

-Właściwie, to gdzie ja mogę spać? –przyszła po jakimś czasie do kuchni, dzierżąc w dłoni szmatkę do kurzy.
-W tamtym pokoju naprzeciwko salonu. A co, już skończyłaś?
-Nielubię sprzątać, ale jak już to robię, to się z tym nie pieprzę. –powiedziała, ziewając –Idę więc spać, dobranoc.
-Dobranoc. –odpowiedziałem, patrząc jak wychodzi z kuchni.

Chwilę jeszcze podumałem nad książką, popijając wodę ze szklanki, aż w końcu i mnie wzięło na spanie. Zgasiłem wszystkie światła i udałem się do swojego pokoju…


 Dzisiaj chaotycznie, bo znów zrobiłam coś, czego nie lubię - pisałam rozdział po częściach, tracąc tym samym wątek. Czekam na wasze opinie i komentarze.

6 komentarzy:

  1. Wiedziona komentarzem zajrzałam tutaj i... Ojej! Podoba mi się! Ostatnio strasznie spodobała mi się narracja pierwszoosobowa, a Tobie nie dość, że świetnie idzie pisanie z perspektywy głównego bohatera, to jeszcze świetnie oddaje jego sposób myślenia, mówienia i w ogóle, jakbym czytała oryginalne myśli Eda. Historia zapowiada się dość ciekawie (zwłaszcza, że strasznie utożsamiłam się z Grey - lubię tę postać!), czekam na dalsze rozdziały!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za ten komentarz :) Rozdział pomału się tworzy, powinnam go dodać jeszcze w tym tygodniu... i cieszę się, że ktoś czyta i komentuje tego bloga, bo pustki są i to straszne :<

      Usuń
  2. I znów spóźniona z komentarzem... Eh. -.-

    Uwielbiam Grey. Czytałam sporo opowiadań FMA, gdzie pojawia się nowa postać, tworzona przez autorkę. Zwykle były to złośliwe, zbuntowane nastolatki, z wielką mocą, którą ukrywały... Grey jest realistyczna - mądra, nie za silna (oczywiście może się wyrobić), nie ślini się do Edzia, jest tajemniczą i z całą pewnością ciekawą osóbką. Ciekawi mnie rozwój ich relacji, czekam na to z niecierpliwością.
    Szczerze się zaśmiałam, gdy Ed czytał kartkę od Ala. Tak to już jest, jak bracie po świecie się włóczą. xD Podpisuję się także pod częścią komentarza Writerki, dotyczącej Twojej narracji. Czekam na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam oj tam, nic nie szkodzi :)
      Grey jest taka po części właśnie dlatego - bo czytałam już sporo fanfików, zobaczyłam sporo dA, i większość Original Characters tworzonych pod opowiadania o FMA, a tym bardziej pod pairingi EdxOC, są bardzo...słodkie.
      A moja Grey jest słodka, ale wtedy, kiedy trzeba, bo od za dużej ilości słodkiego można cukrzycy dostać ;)

      Usuń
  3. Witam.
    Zgłosiłaś swój blog do katalogu na Rejestrze blogów, prosiłabym jeszcze o uzupełnienie zgłoszenia, podając tytuł mangi/anime, na podstawie której(-go) pisane jest opowiadanie. Wystarczy dopis do zgłoszenia.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń