środa, 14 sierpnia 2013

Prolog

Na wstępie witam was wszystkich, nazywam się Cat, jest to opowiadanie o Fullmetal Alchemist (na podstawie serii Brotherhood i mangi), nie jest to yaoi, nie jest to "EdxWinry", jest to całkiem autorska wizja tego, co stało się na koniec, nawet z małą zmianą fabularną w podstawie.

Z góry odpowiadam na pytania:
-Tak - jest to opowiadanie z "oryginalną postacią" 
-Tak - możecie się spodziewać hentaia, lubię pisać hentaie
-Nie - to nie będzie yaoi
-Nie - to nie będzie EdxWinry
-Nie - postacie nie będą hejcić Winry
-Tak - będzie to pisane w formie pierwszoosobowej ze strony Eda, coś w rodzaju bieżącego pamiętnika. 
- I tak - nie wiem, ile tego będzie, nie wiem jak długo wytrzymam pisząc to, ale jeśli się spodoba, to będę pisać. A co tam.

Zapraszam do czytania krótkiego (bo tylko jedna strona A4 w Wordzie) prologu.






Prolog

Wiecie, tak czasem bywa. Świat się zmienia, ludzie się zmieniają, ogólnie bywa źle i dobrze, nie ma co się spinać, trzeba dokręcić śruby w glanach i iść dalej.
Nazywam się Ed, skończyłem w tym roku 18 lat. Aktualnie rzuciła mnie dziewczyna, zapewne dlatego mam teraz takie filozoficzne myśli. Wiecie, o co chodzi, co nie? Wstęp jak z jakiejś ckliwej opowiastki dla małolat. Niee, nie będzie tak.
Jak już wspominałem – mam 18 lat, jestem sobie wolny strzelec, alchemik… tak, alchemik. Parę lat temu prawie się tej alchemii wyzbyłem – niestety, przy wymianie „alchemia za brata” wtrącił się mój kochany ojciec i oddał resztkę swojego życia. A mogłem mieć spokój, siedzieć na miejscu i czytać jakąś normalną książkę, popijając gorącą herbatę i jedząc szarlotkę. A tak to lipa, zaciągnąłem się znów do wojska, bo co ja mam niby innego w życiu robić? W szkole uczyć? Albo, co gorsza, nic nie robić…

-Widzisz, Stalowy, masz 18 lat – to już wiemy, ale uznajmy, że Płomyczek lubi przypominać mi o tym, że lata mi lecą – Na dodatek rzuciła cię dziewczyna. Gdzie ty w wojsku dziewczynę znajdziesz, co, kurduplu?
-Nie przestaniesz tak do mnie mówić, co, staruszku? – westchnąłem, usiadłszy wygodnie na kanapie. Nie jestem już taki kurdupel, jestem wyższy od Ala, mam dobre metr osiemdziesiąt i parę groszy. Spojrzałem na Mustanga, i stwierdziłem z politowaniem
–Zresztą, co ci do tego, co się u mnie dzieje? Rize podrywasz odkąd zobaczyłem tą twoją mordę. I co? Przeleciałeś ty ją chociaż?
-Przeginasz, Stalowy –Pułkownik odchrząknął podejrzanie, chowając się za dokumentami –Zresztą, przecież jej się oświadczyłem, więc…
-Więc co? Kiedy to było, rok temu? Ożeń się wreszcie, czterdziestka ci się zbliża.
-Wcale, że nie, i zamknij się już.

Nastała więc cisza, podczas której on wypisywał jakieś dokumenty, a ja bawiłem się bronią.
O tak, wyszło na to, że jednak zacząłem żyć trochę na przekór sobie. Z bronią się nie rozstaję – mimo, że jestem alchemikiem, jest ona jednak równie fascynująca co nauka, a i w niektórych sytuacjach nawet wygodniejsza. Nie mówię, że zabijam ludzi – tego nie jestem pewny. Po prostu wykonuję zadane polecenia, bo i tak nie mam nic ciekawszego do roboty. Dużo zobaczyłem, tyle mi wystarczy w życiu, teraz…teraz pracuję. Nie ma już poszukiwań, moja pora na przygodę już się skończyła.
W momencie, gdy chciałem oddać alchemię, przez głowę przeszła mi jedna myśl – osiądę w miejscu. Pewnie ożenię się, założę jakąś rodzinę, dzieci, takie sprawy. Trochę to nudne, nie w moim stylu, w końcu w tamtym momencie wyobrażałem sobie tą sytuację z Winry, która jednak miała trochę inny tok myślenia, niż ja. Ktoś kiedyś puścił bajkę, że przeciwieństwa się przyciągają, a tu proszę, wyszła z tego klapa. O nie, nie chciałem obrywać do końca życia z klucza francuskiego.
Jednakże, nie oddałem alchemii – wciąż jestem tym samym świetnym i przystojnym Edwardem. Tylko, mimo że nie „osiadłem”, jest nudno.
-Masz dla mnie jakąś robotę, Pułkowniku? – spytałem, przerywając ciszę –Ostatnio trochę mi się nudzi, mam więcej wolnego niż dni pracujących.
-I ty na to narzekasz? Naprawdę? – spojrzał na mnie jak na idiotę –Ciesz się, a nie, marudzisz. A robota pewnie się jakaś znajdzie.
-Nie jakaś, tylko porządna, ekscytująca, jakaś taka inna niż te, które teraz dostaję.

Czego ja oczekuję? Że robota zapuka do tego pokoju i zajmie mi na tyle dużo czasu, żebym się nie nudził?

Zapukała, wchodząc nieśmiałym, ale żwawym krokiem…
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz